yt    

W podróży za współczesną historią

 

https://zzwp-gorzow.pl/images/W_podrozy_za_wspolczesna_historia_logo.jpgW jaki sposób zaciekawić ludzi do poznawania kraju, w którym się mieszka? Na to pytanie zastanawiają się każdego roku nauczyciele, którzy układają plan nauczania. Powód? Aby można było wynieść wiedzę z lekcji, musi być zawarta w ciekawą formę. Lekcje czytania z książki są mało atrakcyjne i monotoniczne. Więc, w jaki sposób przekazać ciekawą historię choćby II Wojny Światowej a nawet III tzw. Zimnej Wojny, o której młodzież mało wie? Ktoś powie można iść do muzeum. Owszem to jedno z miejsc, w których przedstawia się historię, gdzie muzealnicy potrafią zaciekawić uczniów.

 

Są również miejsca związane ze współczesną historią i ludzie- pasjonaci, którzy ją kontynuują. Nie pracują w muzeach a ich działalność opiera się na działalności społecznej i co ciekawe, często potrafią więcej- społecznie zdziałać niż nie jedno muzeum.

 

 

Aby poznać miejsca oraz historię ludzi z pasją postanowiłem wybrać się do Krakowa i Zielonej Góry.

 

 

 

Nowohuckie tajemnice Sendzimira

 

Pomysł na wizytę w Krakowie, dużym mieście przemysłowym zrodził się po wizycie w Szczecinie, gdzie odwiedziłem tereny Stoczni Szczecińskiej, pod którym znajduje się duży schron przeciwatomowy, z którego na wypadek wojny dowodzono Zakładową Obroną Cywilną. Schron opuszczony, zapomniany a przez to w 90% zachowany tak jak funkcjonował do końca lat 90-tych.

 

Z Krakowem kojarzy się Huta im. Sendzimira a dawniej Lenina. Pod nią również znajduje się schron – Stanowisko Dowodzenia Kombinatem oraz schron dla pracowników. Wszystko zachowane tak jakby dopiero co ludzie opuścili to miejsce. Powód? „Miejsce to było praktycznie zapomniane do momentu, kiedy udało nam się w 2015 r. uzyskać zgodę na otworzenie tego miejsca dla turystów. Wszystko tu zatrzymało się w czasie i co ciekawe działa do tej pory” – opowiada DARIUSZ KRZYSZTAŁOWSKI, Prezes Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii Rawelin, który oprowadza po schronie kombinatu.

 

Zanim wejdziemy do schronu stoimy przed budynkiem kombinatu, którego budowa została ukończona w 1956 roku. Sam budynek, który składa się z budynku oznaczonym „Z” i „S” posiada na skraju wieże pełniące rolę oświetleniową okrągłych klatek schodowych. Budynek Z pełnił rolę reprezentacyjną. Tu mieściły się biura, tu przyjmowano oficjalnych gości, stąd podłogi marmurowe, kolumny w holu czy zdobiona klatka schodowa. Jeszcze parę lat temu pomieszczenia były użytkowane przez obecną dyrekcję Huty – Arcelor Mittal Poland. Dziś „Z-tka” jest opuszczona, bo dyrekcja przeniosła się do własnego budynku.

 

 

 

Schodzimy klatką schodową na sam dół i zatrzymujemy się przy stalowych drzwiach. Nad nimi podświetlany napis – schron. Nasz przewodnik wchodzi pierwszy, zapala światło. Nagle widać długi korytarz komunikacyjny, po każdej stronie pomieszczenia a na ścianach liczne gabloty. Wchodzimy do jednej z sal schronu dowodzenia. „To tu na wypadek zagrożenia miały przebywać osoby odpowiedzialne za działania Obrony Cywilnej Kombinatu. Stąd zapadałyby decyzje gdyby wybuchła wojna. Huty nie da się wyłączyć z produkcji od razu stąd tyle pomieszczeń różnego przeznaczenia dla poszczególnych osób. W pomieszczeniach obok mamy m.in. salę dowodzenia z mapą Kombinatu, kancelarię, centralę telefoniczną na kilka stanowisk czy pomieszczenie przyjmowania meldunków. Pomyślano również o miejscu dla odpoczynku” – dodaje nasz przewodnik.

 

Sam schron wybudowano na planie kwadratu, dzięki czemu można obejść go w koło i nikomu nie przeszkadzać. Pytam o ciekawostki związane ze schronem a za chwilę na stole widzę dużą księgę. To kronika ze zdjęciami i dokładnie rozpisane rok po roku wydarzenia ważne dla kombinatu. Na zdjęciach widać ówczesne najważniejsze głowy państwa. Kolejną ciekawostkę stanowi tunel ewakuacyjny dla dyrektora Zakładu. Znajduje się, co ciekawe pól metra powyżej podłogi. Prawdopodobnie, kto inny projektował schron a kto inny resztę stąd różnica wysokości wejścia. Wchodzę do tunelu i co ciekawe można iść na stojąco, gdzie w innych schronach trzeba iść kucając. Na końcu tunelu zasłonięte wyjście płytami. I tu kolejna niespodzianka. Wyjście ewakuacyjne początkowo miało znajdować się na dziedzińcu budynku w klombie, ale podjęto decyzję o nie niszczeniu roślinności, przez co wyjście znajduje się dziś na parkingu bardzo blisko budynku, co stanowiło zagrożenie zawalenia wejścia w przypadku zniszczenia biurowca.

 

 

 

Gasimy światło i idziemy najdłuższym korytarzem budynku, który ma przeszło 100 metrów. Czuć zimno i brak ogrzewania. Prezes Stowarzyszenia opowiada o awarii, jaka miała miejsce 3 lata temu, gdy pękła rura i zalała 3 piętra budynku. Wtedy podjęto decyzję o wyłączeniu ogrzewania w całym budynku Z. Dochodzimy do końca korytarza a tam kolejne drzwi stalowe i napis „Schron”. Tym razem wchodzimy do typowego schronu dla zwykłych pracowników. Wewnątrz składa się z kilku pomieszczeń wyposażonych praktycznie tylko w ławki do siedzenia. Tu warunki są spartańskie przypominające schrony przeciwlotnicze z czasów II Wojny Światowej. Jedynym wyposażeniem specjalistycznym są trzy zestawy filtrowentylacyjne oraz bardzo proste toalety- na tym koniec. Dzięki działalności Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii Rawelin w schronie można zobaczyć wyposażenie Obrony Cywilnej m.in. wykrywacze promieniowania, maski różnego typu czy wózek dla niemowląt z wbudowaną maską przeciwgazową. To pokazuje, jaka panowała wówczas obawa przed konfliktem zbrojnym. Unikatem w schronie są makiety budynków pokazujące jak powinno się budować schron czy tez jak on wygląda. „To, co różni nas- Stowarzyszenie od państwowych placówek muzealnych to budżet i możliwość decydowania, co chcemy mieć w naszym obiekcie. Wszystko kupujemy ze własnych środków finansowych i choć często trzeba długo zbierać to nie kiedy mamy więcej eksponatów niż nie jedno muzeum” – kończy Prezes Stowarzyszenia Rawelin.

 

 

Szpital jak z wojennego horroru

 

W okresie Zimnej Wojny, gdy obawiano się ataku nuklearnego ze strony Paktu Północnoatlantyckiego (wówczas Polska przynależała do Układu Warszawskiego) władze musiały pomyśleć, gdzie przyjmować osoby poszkodowane podczas konfliktu. Zwykły szpital był narażony na zbombardowanie, stąd przewidziano specjalne obiekty mieszczące się pod ziemią. Taki obiekt znajdował się pod Szpitalem im. Stefana Żeromskiego na terenie Nowej Huty. O nim wiedział dyrektor szpitala Jerzy FRIEDIGER, który jako uczeń przychodził do schronu na lekcję Przysposobienia Obronnego. Obiekt przez kolejne lata stał zapomniany, użytkowany, jako magazyn rzeczy zbędnych lub wycofanych ze szpitala.

 

Prawdopodobnie to jedyny taki podziemny szpital w Polsce. Na wypadek zagrożenia miał w nim pełnić dyżur Oddział Pierwszej Pomocy Medycznej składający się głównie z lekarzy i pielęgniarek. Sam obiekt to blisko 600 m2. Aby do niego wejść można było skorzystać z głównych wejść w budynku właściwego szpitala. My wchodzimy z boku budynku. Korytarz a na końcu rejestracja. Tu rejestrowano chorych i poddawano segregacji decydując czy pacjent wymaga dalszego leczenia- wówczas wchodził do drugiej strefy szpitala. Jeżeli nie wymagał dalszego leczenia opuszczał pomieszczenie specjalnym wyjściem. Wszyscy pacjenci musieli bez względu na swój stan przejść przez śluzę a następnie łaźnie, gdzie odkażano ludzi.

 

  

 

Wchodząc do drugiej części szpitala widzimy salę operacyjną, sterylizatorownie, sale opatrunkową czy salę chorych dla mniej lub ciężej chorych. Ciekawym miejscem jest apteka, gdzie znajduje się w próbkach 50-letnia krew różnych grup. Sprzęt z minionej epoki robi wrażenie. Idziemy na sam koniec korytarza, po lewej stronie filtowentylatorownia, na wprost kolejne wyjście do głównego szpitala na górze i najważniejsze pomieszczenie po lewej stronie- pokój ordynatora i pielęgniarek.

 

Każdy, kto odwiedzi to miejsce może dotknąć eksponaty a nawet położyć się na stole operacyjnym, aby poczuć się jak prawdziwy pacjent.

 

Szlakiem muzealnej historii wojskowości

 

Z historią dzielnicy Nowa Huta związane jest Muzeum Czynu Zbrojnego prowadzone przez kombatantów a później byłych pracowników Huty im. Lenina – dziś Sendzimira. Same muzeum powstało przy Domu Kombatanta. Swoją pierwszą wystawę zaprezentowało w 1963 roku a eksponaty zaprezentowali uczestnicy walk w Legionach Piłsudskiego, w Postaniu Wielkopolskim czy w II Wojnie Światowej. Oficjalnie muzeum otwarto 9 maja 1070 roku w XXV lecie zwycięstwa nad Niemcami.

 

Dziś w muzeum można zobaczyć różnego typu broń, mundury polskich i radzieckich żołnierzy, partyzantów i więźniów politycznych, medale i ordery i wiele innych pamiątek z okresu II Wojny Światowej.

 

 

Jedną z cenniejszych pamiątek są sztandary organizacji bojowych oraz sztandar wykonany przez więźniarki obozu Mauthausen-Gusen. Są tutaj urny z ziemią z pul bitewnych w tym z Kostrzyna nad Odrą. Symbolem muzeum jest czołg radziecki IS-2 walczący w barwach Wojska Polskiego, który nie jako strzeże muzeum stojąc przed nim.

 

Spacerując po ulicach Nowej Huty warto podziwiać ciekawą architekturę oraz warto odwiedzić dawne Kino „Światowid”, które stylem architektury nawiązuje do socrealizmu. Same Kino a dziś muzeum nie jest na tyle atrakcyjne, aby je zwiedzać, ale … pod nim w podziemiach wybudowano duży schron przeciwatomowy.

 

 

Z Krakowem od 1912 roku związane jest lotnictwo Austro-Węgierskie. Zapoczątkowało to regularnymi lotami lotniczej poczty łączącej Wiedeń z Kijowem i Odessą. Po odzyskaniu niepodległości i przejęciu lotniska przez Wojsko Polskie zorganizowano tutaj pierwszą jednostkę bojową. Największy okres rozbudowy lotnictwa związany był z okresem II Wojny Światowej i zajęciem lotniska przez niemiecką Luftwaffe.

 

 

Powojenny okres funkcjonowania lotniska traci na znaczeniu ze względu na rozbudowę dzielnicy Kraków (Nowa Huta i Huta im. Lenina), aby w 1963 roku zlikwidować je. Wówczas rok później zostaje otwarte Muzeum Lotnictwa, które zajmuje ocalałe hangary. W budynku można zobaczyć kolekcje zabytkowych samolotów jak polski samolot myśliwski PZL P.11 czy polski samolot turystyczny RWD 13 ale również najbardziej znanych – niemieckich np. Meeserschmitt Me 109. Największą kolekcję ustawioną plenerowo stanowią polskie samoloty odrzutowe z kolekcją Jak-ów, Mig-ów czy Lim-ów. W plenerze ustawiono również polskie samoloty rolnicze oraz śmigłowce.

 

Zwiedzanie warto zakończyć wizytą w Muzeum Armii Krajowej, jedynej takiej instytucji w Polsce upowszechniającej wiedzę o Polskim Państwie Podziemnym a przede wszystkim o żołnierzach AK. W gablotach można zobaczyć m.in. umundurowanie cichociemnych czy poznać plany wywiadu polskiego AK działającego w fabryce rakiet V2 w Peenemunde.

 

 

„Muzea to ważne miejsca, szczególnie te, bo każdy tu może poznać historię Polski i sławnych ludzi – właśnie żołnierzy AK” – mówi uczeń Karol WÓJCIK. „Muzeum AK-owców podobało mi się, ponieważ nie trzeba było czytać a sama informacja była zawarta w filmie, dzięki czemu łatwiej zapamiętać” – kończy uczennica Kinga GAWLIK.

 

 

Zielonogórskie podziemne tajemnice

 

Każde z większych miast w obawie o atak ze strony wroga budowało schrony czy szczeliny przeciwlotnicze, nawet przystosowując niektóre piwnice do funkcji ochronnych. Taki stan rzeczy spowodowany był napięciami politycznymi w latach 50-tych między dwoma mocarstwami: Związkiem Radzieckim i Stanami zjednoczonymi. Ale same schrony powstawały znacznie wcześniej już za czasów II Wojny Światowej a prekursorami w dziedzinie ich budownictwa była wówczas III Rzesza.

 

Ówczesne przepisy nakładały na budowniczych stawiać nowe schrony- ukrycia wg określonych norm dla ludności cywilnej a w zakładach pracy dla swoich pracowników. Należy pamiętać, iż wróg w pierwszej kolejności zacznie atak w miejsca strategiczne, czyli w duże zakłady pracy. Oprócz budowy nowych miejsc przewidywano również rozbudowę istniejących, tych z okresu II Wojny Światowej.

 

Na przykładzie Województwa Lubuskiego miejscami ataku mogły być dwa miasta: Gorzów Wielkopolski i Zielona Góra. Te ostatnie za sprawą pasjonatów z fundacji HIFI Schrony OC Zielona Góra udostępniają i rekonstruują wnętrza schronów na terenie swojego miasta. Za nim jednak zagłębimy się w tematyce należy sobie wyjaśnić, czym był schron a czym ukrycie. Schrony zazwyczaj były obiektami o specjalnym przeznaczeniu wyposażone w urządzenia pozwalające na dłuższe przebywanie w nim i często były odporne na atak nuklearny. Natomiast ukrycia to zazwyczaj żelbetowy łamany korytarz odporny na podmuch lub na odłamki.

 

Takim ukryciem był poniemiecki LSR (niemiecka nazwa to Luftschutz Raume) zbudowany między blokami przy ulicy Lisiej 55. Przeznaczony został, jako ukrycie dla Obozu Służby Pracy Rzeszy. Sam obiekt przebudowano w latach 50-tych próbując dostosować go do wymogów wojny nuklearnej po przez zamontowanie drzwi gazoszczelnych, przebudowę korytarzy oraz budowę bloków wejściowych.

 

„Każdy wychodzący z wieżowca 10 piętrowego nie przypuszczał, że znajduje się tutaj schron. Gdy zastaliśmy obiekt był zaśmiecony, ogołocony ze wszystkiego. Dziwnym trafem zostały polskie drzwi gazoszczelne, co stanowią rarytas tego miejsca. Po raz pierwszy udostępniliśmy to miejsce do zwiedzania kilka miesięcy temu i to dało nam chęci do dalszej pracy widząc ile osób przyszło na zwiedzanie” – opowiada Michał RZĄDZKI. Wewnątrz widać, które miejsca pochodzą z okresu II Wojny Światowej a które z czasów współczesnych. Obiekt był urządzony spartańsko jak większość takich obiektów. W korytarzach znajdują się oryginalne ławki, na których siadali cywile wyczekując na odwołanie alarmu. W jednym z pomieszczeń zrekonstruowano pokój łączności. „Ciekawym eksponatem w naszej kolekcji jest zespół filtowentylatorowy, który przez lata znajdował się w ukryciu jednego z zielonogórskich bloków. Z racji przerabiania piwnic otrzymaliśmy go bezpłatne i zamierzamy go podłączyć do naszego obiektu, mimo, iż nigdy takiego urządzenia u nas nie było” – dodaje Prezes Fundacji HIFI.

 

 

Jak mówi Michał RZĄDZKI takich obiektów w naszym mieście jest jeszcze kilka. Planujemy również udostępnić do zwiedzania ukrycie przy Placu Słowiańskim. Wchodząc do środka na placu parkingowym, w głównym korytarzu widać, że obiekt był praktycznie do połowy ścian zalany wodą. Jest on znacznie ciekawszy, bowiem we wnętrzach zachowała się instalacja elektryczna z kloszami schronowymi. Jak mówią opiekunowie obiektu nikt do niego jeszcze nie wchodził z nas, było to pierwsze wejście.

 

 

Lepiej zachowane obiekty, utrzymywane na wypadek zagrożenia znajdują się w budynkach użyteczności publicznej czy w zakładach pracy. Jednym z nim jest Zielonogórska Elektrociepłownia.

 

Co skłania młodych ludzi do przebierania się w historyczne mundury? „Przede wszystkim chęć szerzenia historii o naszym regionie w szczególności o tym jak działała Obrona Cywilna. Założenie munduru OC daje mi możliwość przekazania wiedzy, ze mogę w jakiś sposób pomoc w realizacji działań fundacji. Jest to również okazja do rozmowy z ludźmi, którzy kiedyś działali w tej formacji” – mówi Dariusz SZYMANEK – Szef Sekcji Schronowej OC Zielona Góra Fundacji Hifi.

 

 

Wycieczka została zorganizowana w ramach poznawania nowych miejsc do zwiedzania z młodzieżą szkolną, współpracującą z wojskiem.

 

 

Pragnę złożyć szczególne podziękowania za pomoc w zwiedzaniu obiektów Nowej Huty Panu Dariuszowi KRZYSZTAŁOWSKIEMU- Prezesowi Małopolskiego Stowazryszenia Historycznego Rawelin z Krakowa oraz za udostępnienie obiektu OC Panu Michałowi RZĄDKIEMU- Prezesowi Fundacji Hifi z Zielonej Góry.

 

Tekst i foto: st. kpr. Marcin KAMIŃSKI