yt    

Kryptonim: 24 godziny

 

Wizyta w schronie Wojewody Śląskiego oraz kompleksie systemu łączności wojskowej Rokada

 

https://zzwp-gorzow.pl/images/Kryptonim_24_godziny_logo.jpg

Jednym z ważnych elementów działalności każdego pododdziału Wojska Polskiego jest logistyka. To ona odpowiada za przemieszczanie się żołnierzy w rejon zgrupowania np. podczas wybuchu konfliktu zbrojnego. To od jej działań zależy jak szybko żołnierze dostaną się w dany rejon działań wojskowych. Idąc tym myśleniem, jako ze specjalizacji wojskowej- logistyk postanowiłem w 24 godziny wybrać się w rejony miasta Katowice pokonując 1200 km, aby odwiedzić obiekty powojskowe z okresu tzw. „Zimnej Wojny”.

 

 

 

 

Brat bliźniak Zbrudewskiej Rokady

 

O głównej stacji wzmacniakowej tajnego systemu łączności wojskowej Rokada pod Poznaniem zrobiło się głośno parę lat temu w mediach. Zapomniany obiekt, nieremontowany już przez obecnego właściciela czekał w spokoju do momentu odwiedzin licznych eksploratorów, którzy odwiedzając niestety często go niszczyli. Dawniej zachowany z elementami wyposażenia a nawet dokumentacją techniczną, dziś jest na tyle zniszczony i zalany, że stanowi już zagrożenie dla osób odwiedzających. Warto tu wspomnieć, że takich większych- głównych stacji było kilkanaście a wszystkie te kompleksy były budowane wg. tego samego schematu.

 

Aby zobaczyć taki sam obiekt, lecz w stanie nawet obecnie zdatnym do użytkowania wystarczy udać się w okolice Opola. Z dala od miejscowości, w środku lasu wybudowano duży kompleks. Nawet droga, która idzie w las nie została wybetonowana, przez co nie zdradza miejsca, do której prowadzi. Dopiero po przejechaniu 2 kilometrów można zobaczyć wysokie ogrodzenie, wartownię z bramą a w głębi duży budynek stacji. W daleka nic nie świadczy o tym, aby obiekt został opuszczony, niepowybijane szyby, drzwi na swoim miejscu nawet pomieszczenia we wnętrzach zamknięte na klucz. O tym, że obiekt może być dozorowany świadczy wartownia, w której to na stole leżą wszystkie klucze od kompleksu.

 

We wnętrzach budynku porządek, nawet system alarmowy się uchował a o tym, że obiekt był do niedawna użytkowany świadczy współczesna instalacja telefoniczna.

 

Schodząc na dolne piętro klatką schodową można wejść do pomieszczeń o przeznaczeniu schronowym. Zachowane pancerne drzwi i okiennice udowadniają, iż obiekt spełniał normy gazoszczelności. Układ pomieszczeń taki sam, co w Zbrudzewie, choć można zobaczyć jedną różnicę. Pomieszczenie maszynowni jest mniejsze i składało się z jednego wejścia a w przypadku swojego bliźniaka były aż trzy.

 

O tym, że o obiekcie mało osób wie, w tym, co ważne złomiarze świadczy fakt zachowanej infrastruktury technicznej. Choć aparatura łączności z sali transmisyjnej została całkowicie usunięta, to w pomieszczeniach maszynowni zobaczymy szafy sterowania a w filtrowentylatorowni sprawne urządzenia, nawet z zapakowanymi w skrzynie zapasowymi filtrami.

 

 

Schron TOPL pod kopalnią

 

Województwo Śląskie z racji posiadania złóż węgla od dawna było uznawane za strategiczny rejon, przez co narażone było na atak wroga, bowiem huty mogły działać na rzecz Sił Zbrojnych w przypadku godziny „W”. Zdając sobie z tego sprawę władze PRL zabezpieczały się po przez budowę sieci zakładowych schronów jak również schronów dowodzenia dla miast i województw. Jednym z nich było zapasowe miejsce pracy Wojewody Śląskiego w dzielnicy Giszowiec w Katowicach. Schron, jakich wiele w całej Polsce zbudowany został w okresie napięć militarnych między ZSSR a USA. Katowicki wybudowany został w latach 1959-62 i składał się z wolnostojącego domu mieszkalnego dla opiekuna oraz podziemnego schronu wraz z wejściem. Na powierzchni 373 m. kw. Rozmieszczono 20 różnych pomieszczeń, z których mogło zarządzać grono 30 osób. „Schron był użytkowany przez Wydział Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta aż do 2008 roku, lecz w skutek szkód górniczych został rozszczelniony i stracił swoje właściwości ochronne. Uszkodzenia górnicze, które wystąpiły są dobrze widoczne głównie w korytarzu, gdzie podłoga została wybrzuszona. Obecnie obiekt nie jest już remontowany ani użytkowany na cele, jakie został przewidziany. Służy obecnie, jako magazyn Obrony Cywilnej” – opowiada Roman PUCHALSKI z Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Katowicach.

 

Sam obiekt dzięki temu, że ma swojego opiekuna, mimo braku już ogrzewania i remontów jest kompletny niemal kompletny. W pomieszczeniach zachowały się m.in. plansze z mapą polski, na których można było nanosić dane, centrale telefoniczne, szafy zarządzające systemem syren w mieście jak również filtrowentylatorownia.

 

 

Odkrywanie zapomnianych miejsc

 

Co raz więcej miłośników zapomnianych i opuszczonych miejsc angażuje się w ich poszukiwanie nie kiedy pokonując połowę kraju. Docierają zazwyczaj w zamknięte miejsca, którymi nikt się nie opiekuje w poszukiwaniu historii. W młodzieżowym języku takie zwiedzanie nazywają „urbex”- em. „Zasady są proste: nie włamywać się i nie niszczyć a miejsce po zwiedzeniu pozostawić takim, jakim się zobaczyło. Niestety nie każdy te zasady szanuje stąd nie zawsze my eksploratorzy mamy dobrą opinię” – mówi jeden z eksploratorów z Urbex Team Poznań i dodaje, że główną ideą każdego eksploratora jest dokumentacja fotograficzna. Dlaczego? Bo to jedyna rzecz, jaką z takiego miejsca można zabrać.

 

Podczas takiego zwiedzania należy uważać na swoje bezpieczeństwo, bo w większości są to opuszczone obiekty nie zawsze w dobrym stanie. Często mają swoich właścicieli, dlatego zawsze warto zadać sobie trochę trudu, aby ustalić właściciela i zapytać czy wyrazi zgodę na zwiedzanie.

 

A gdzie szukać takich ciekawych miejsc? Najwięcej jest na Śląsku przekonuje Wojtek z Katowic. „Dlaczego? Ponieważ jest olbrzymim terenem aglomeracji, w której było i jest sporo zakładów pracy, fabryk, kopalni, które na przestrzeni lat były likwidowane. Natomiast inne miejsca są opuszczane z powodu nagromadzenia większej ilości ludzi biednych, co wiązało się z likwidacją wspomnianych zakładów pracy”.

 

O tym, że jest to forma fizyczna spędzania czasu wolnego i połączonego z historią przekonuje Grzegorz z Warszawy, którzy w miniony weekend postanowili zwiedzić Katowice.

 

„Jest to dość nie typowa forma poznania historii, bo samemu trzeba włączyć się w jej tworzenie. Samemu poszukać takiego miejsca, poczytać o nim a następnie zaplanować wizytę. Poza tym obiekty często znajdują się w lesie, więc jest to też sposób poznania krajobrazu. Atrakcyjności dodaje utrudnione wejścia, bo nie, kiedy trzeba się przeczołgać czy przecisnąć przez ciasne wejście” podsumowuje Grzegorz, który na wycieczkę zabrał swojego syna.

 

 

 

Tekst i Foto: plut. Marcin KAMIŃSKI